Relacja — MUSTANG RACE 2018 —

Szanowni Mustangowicze,

jak wiecie koniec czerwca to czas Mustang Race. Na film z tego wydarzenia poczekamy jeszcze parę chwil, ale tych, którzy by chcieli powspominać lub poczuć  mustangowego ducha, zapraszamy na relację jednej z naszych uczestniczek. Miłego czytania!

Wjeżdżamy. Co za widok!!! Pięćdziesiąt, lśniących w blasku słońca Mustangów, czeka w gotowości aby usiąść za ich kierownicą i wcisnąć gaz do dechy. Niektóre wciąż gorące po całonocnej trasie, żeby tylko zdążyć na czas.

Wybiła dwunasta. Czekamy w napięciu, jak w westernie na pierwszy strzał z pistoletu i nagle pstryk, pisk i zgrzytanie megafonu. W końcu słyszymy elektryzujące słowa: Witamy na 8 edycji Mustang Race!!!
Aż ciarki przeszły po plecach. Na ten właśnie moment czekaliśmy cały rok!
Przygotowania do świąt okazują się być zwykłym sobotnim sprzątaniem w porównaniu do zapału, poświęcenia i czasu jaki wszyscy włożyli po to, aby być właśnie tu i teraz.

Nie da się. Po prostu nie da się wybrać tego jedynego. Niby marka ta sama, na przodzie srebrny koń w dumnym galopie, ale każdy jest inny, każdy na swój sposób niepowtarzalny. No bo niby jak porównać czerwoną, drapieżną, a zarazem bardzo kobiecą Lalunię z 68r z nowym 5-litrowym potworem?

Ale nie tylko kolor, rocznik czy moc silnika czyni każdego Mustanga niepowtarzalnym. To wspaniali ludzie, którzy na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego, ale łączy ich jedno, magiczne słowo – Mustang.

Wszystko, co było owiane tajemnicą, powoli zaczyna nabierać kształtów. W końcu poznajemy szczegółowy plan dnia. Do tej pory znana nam była jedynie trasa oraz szczątkowe informacje typu co ze sobą zabrać aby przetrwać.

Tor Pixers Ring zdaje się nie mieć końca. Wszystko gotowe, flaga startowa w górze, pierwsi kierowcy w autach i……….start! Szczęściarze ruszyli z piskiem opon. Pozostali z zaciśniętymi zębami co dwie minuty sprawdzają listę startową – A ja? Kiedy ja? No kiedy moja kolej?
Amerykański hamburger z food tracka na przeczekanie, okazał się być strzałem w dziesiątkę.

Myślicie, ze tor był oblegany tylko przez mężczyzn? O nie nie, nie tym razem! Kobiety wzięły sprawy w swoje ręce- wstały z leżaczków, odstawiły ciepłą kawkę, dzieci oddały pod opiekę mężom i jazda!!! Pisk opon i wiatr we włosach to jest to!!!

Trzeba przyznać, że pędzący Mustang to piękny widok, ale jest cos piękniejszego… Kobieta za kierownicą pędzącego Mustanga! Czy ktoś śmiałby temu zaprzeczyć? Wątpię.

Pierwszy dzień minął szybciej niż byśmy tego chcieli, ale wieczór zapowiadał się równie ciekawie…

Impreza na Zamku Książ w Świebodzicach. Zalatuje nudą? Nic bardziej mylnego! A jeśli trudno Wam w to uwierzyć to spójrzcie na zdjęcia. Jakikolwiek komentarz jest tutaj zbędny.

Noc kończymy w nadziei, że 15 ekip, które jadą z nami po raz pierwszy nie wystraszą się po pierwszym dniu i wrócą za rok.

 

Czwartek 7 rano. Pobudka! Tak, tak wstajemy! Przecież 4 godziny snu to aż nadto!?! Szybki prysznic, śniadanie, policyjna kontrola trzeźwości i ruszamy dalej.

Pogoda nas nie rozpieszcza – deszcz na przemian z ulewą. W nagrodę udało się złapać kilka fajnych ujęć.

Mimo deszczowej aury nikt z nas nie narzeka, tym bardziej że czeka nas zwiedzanie Muzeum Górnictwa i Motoryzacji w Wałbrzychu.
Nie można było prosić o lepszą atrakcję. Oglądanie aut rajdowych, a do tego słuchanie opowieści z ‘pierwszej ręki’ przekazywanych przez Pana Jerzego Mazura to czysta przyjemność dla każdego fana motoryzacji.
Tego miejsca po prostu nie mogło zabraknąć na trasie MR 2018.

Nawet nie było chwili na przypudrowanie nosa, bo od razu ruszyliśmy w kolejną trasę.

Wieża Książęca w Siedlęcinie. Zabytek równie zaskakujący jak sama Pani przewodnik, której niesamowita interpretacja malowideł ściennych, przedstawiających legendę o rycerzu Sir Lancelot , nie pozwoliła nam zmrużyć oka pomimo, ze szaleństwa poprzedniej nocy dały się we znaki.
Na koniec tylko rzut siekierą, strzelanie z procy i ścięcie głowy mieczem, znaczy kapusty- przeniosły nas, choć na chwilę, w czasy średniowiecza.

Na znak wszyscy ruszyli do aut, kolejna trasa w google maps załączona przez pilotów, kierunek obrany na Hutę Szkła Julia w Piechowicach.
Oglądanie kryształów na półkach pewnie nie byłoby niczym specjalnym, gdyby nie fakt, że chwilę przed, mieliśmy okazję na własne oczy zobaczyć ogrom pracy, jaki ośmiu mężczyzn oraz jedna kobieta, wkładają w wykonanie jednego kieliszka. Od tamtej chwili picie wina do kolacji nabrało zupełnie innego znaczenia.
Na koniec każdy z nas miał okazję wygrawerować mustanga w krysztale. Świetna pamiątka dla tych, którym udało się wygrawerować konia, oraz super zabawa dla tych, którzy wyszli z grawerem w kształcie przypominającym krowę

 

Nie zwalniamy tempa, bo przed nami 80km do Zamku Kliczków. Po drodze tylko tankowanie i myjnia, bo przecież rano trzeba być zwartym i gotowym na kolejny dzień atrakcji.

Noc w Zamku Kliczków okazała się niezapomniana z wielu powodów. Jednym z nich były pyszne pierogi oraz zabawa do białego rana. Poranek zaś, okazał się dla niektórych niezwykle zaskakujący, gdy po dmuchnięciu w plastikową rurkę wszystko zaczynało migać na czerwono i wyświetlił się jakiś dziwny, zaszyfrowany komunikat 1,2‰
No cóż, wtedy do akcji wkroczyli piloci, którzy z czystym kontem wsiedli za kierownice Mustangów.

Z Zamku Kliczków ruszyliśmy do Żagania, aby poznać niezwykłą historię Wielkiej Ucieczki z niemieckiego obozu.
W tym momencie wszyscy zwolniliśmy tempo…
111m. Niewiele prawda? Ale 111m tunelu wykopanego 10m pod ziemią zmienia postać rzeczy.
Każdy przeżył to na swój sposób, ale na próżno było szukać roześmianych twarzy.

Pozostając w klimatach wojskowych ruszyliśmy, aby opanować 10 Brygadę Kawalerii Pancernej, gdzie przywitali nas zarówno polscy jak i amerykańscy żołnierze, stacjonujący w Świętoszowie.
Od pierwszych chwil widać było obopólne zainteresowanie – mustangowiczów czołgami oraz żołnierzy Mustangami.

 

Trzeba przyznać, że dostaliśmy tam porządną lekcję przetrwania – bieg w masce gazowej na torze z przeszkodami, strzelanie, rzucanie granatami, czołganie- chleb powszedni każdego żołnierza. Zakwasy dopiero po tygodniu zaczęły puszczać.

Po takim wycisku pierwsza rzecz jaka przychodzi na myśl to- jak oni to robią? Co więcej, blondwłosa piękność w wojskowym mundurze też daje radę! Tak trzymać!!!

A może jakiś wyścig? Mustang GT vs Shelby? Nudy… Tym razem zrobiliśmy coś innego- Shelby vs BWP-1

Może i poligon należał do żołnierzy, ale na torze to my królowaliśmy.

Ten dzień okazał się najbardziej wymagającym na MR 2018. Mimo to, żal było go kończyć, bo jutro był już finał naszej niezwykłej przygody.

Pobudka z bólem mięśni, pulsującą głową, suchością w gardle i burczeniem w brzuchu? Szybkie śniadanie, pakowanie toreb, i pospieszne upychanie w każda dziurę bagażnika rzeczy, które nie zmieściły się do walizki? Tak, to znak rozpoznawczy ostatniego dnia każdego MR

Kompas wskazuje północ także obieramy kurs na Szczecin – ostatni etap MR 2018.
Przed nami 223km trasy z przystankiem w Międzyrzeczu, gdzie odważniejsi zeszli do bunkrów MRU, zaś inni postawili na drzemkę, aby nabrać sił na zbliżający się finał.

Małe przemieszanie w składach ekip i ahoj przygodo! Ruszyliśmy w kierunku morza!

Myjnie na trasie prowadzącej do Szczecina jeszcze nigdy nie były tak oblegane, tym bardziej przez tyle Mustangów naraz. Jeszcze tylko ostatnie poprawki na parkingu, przetarcie felg i drobnych zabrudzeń, Highway to Hell z głośników na fulla i jedziemy na podbój Szczecina!

 

Najlepsza jest reakcja ludzi. Jedni machają, inni w pośpiechu wyciągają komórki, a jeszcze inni po prostu się uśmiechają. Sprzedawczyni wyskoczyła z warzywniaka przecierając oczy ze zdziwienia, jakiś chłopczyk biegnie wzdłuż trasy kolumny krzycząc- gazu gazu!!! Ale są też i tacy, którzy nawet nie odwrócą głowy, tylko kątem oka spoglądają, skrzętnie ukrywając nutkę zazdrości. Tak jakby kolumna 50 Mustangów nie robiła na nich najmniejszego wrażenia.

Ale tu nie o zazdrość chodzi, bo Mustang to nie tylko piękny samochód. Mustang to sposób życia, a my chcemy go przybliżyć ludziom żyjącym w najmniejszych i najdalszych zakątkach Polski.

Mustangi odpoczywają na Wałach Chrobrego, a my zbieramy siły na finał podczas rejsu statkiem.

Piraci przejęli Radisson Blue! Miny gości z wesela, odbywającego się piętro wyżej- bezcenne.

Finałowa impreza miała kilka niespodziewanych odsłon. Okazało się, że kilkoro uczestników skrywało w sobie różne talenty. Pirackie kapelusze z głów dla ekipy, która wygrała konkurs aktorski, oraz dla majtka tańczącego w rytm Kalinki.

     

Oczywiście gratulujemy zwycięzcom Mustang Race 2018- pokazaliście klasę!

To była niezapomniana noc. Nawet nie wiadomo kiedy dziesięciu zagranicznych uczestników MR 2018 zintegrowało się z polską ekipą tak bardzo, że podobno o drugiej nad ranem mówili płynną polszczyzną.

3:28
11 piętro hotelu Radisson Blue. Mustang Race 2018 kończymy w milczeniu, podziwiając przepiękny wschód słońca.

Cztery bardzo intensywne dni, około 700 przejechanych kilometrów z południa na północ, jedna pęknięta opona i niezliczona ilość wspomnień, które muszą nam wystarczyć do przyszłego roku. Tak w jednym zdaniu można opisać tegoroczny Mustang Race.

Może zmęczenie rozładowało nasze akumulatory na maxa, ale jeszcze szybciej zostały one naładowane pozytywną energią, którą dzieliliśmy się podczas całej wyprawy Mustang Race 2018.

Dziękujemy Mustang Klub Polska za organizację kolejnej niezwykłej przygody. Jej opisanie graniczy z cudem…

Autor: Iwona Ludian.

 

One thought on “Relacja — MUSTANG RACE 2018 —

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

%d bloggers like this: